„Starałem się pomagać w każdy inny możliwy sposób” – wywiad z Łukaszem Błaszczykiem

Z trwających wciąż Mistrzostw Europy w Futsalu wrócił Łukasz Błaszczyk. W Holandii Łukasz pełnił funkcję trzeciego bramkarza naszej reprezentacji. Po odpadnięciu Polski z Mistrzostw postanowiliśmy zapytać „Lucka” o wrażenia z turnieju, o odczucia, które towarzyszyły jemu, jak i kolegom z zespołu po meczach, szczególnie przeciwko Chorwacji i Słowacji.

Futsalpniewy.pl: Jak wrażenia po Mistrzostwach Europy? Niedosyt po ostatecznych rozstrzygnięciach z pewnością pozostał?

Łukasz Błaszczyk: To może zacznę od wrażeń. Jeśli chodzi o sferę organizacyjną, to pod szyldem UEFA wygląda wszystko bardzo profesjonalnie. „Branding uefoski” nadaje hali i pomieszczeniom powagi oraz stwarza poczucie, że dzieje się coś ważnego. Mi to bardzo odpowiadało. Ważne mecze, czy wydarzenia, duża liczba kibiców (choć Ci byli głównie kartonowi :)) powoduje, że skłonność do podjęcia maksymalnego wysiłku przychodzi o wiele łatwiej.

A, czy niedosyt pozostał? Oczywiście, że tak. Oglądając mecz Słowacji z Hiszpanią było mi najprościej smutno, że to nie polska drużyna walczy o wejście do półfinału. Teraz już ,,po’’ jesteśmy mądrzejsi. Widzimy i czujemy, że reprezentacje Słowacji i Chorwacji był do pokonania. Nie będę się rozwodził, czego brakło. To na pewno przeanalizuje trener wraz ze sztabem. Bardzo się przykładają do swojej pracy i z pewnością mogę stwierdzić, że konkluzja z tych rozmów powstanie. A następnie procesy treningowe oraz dobór zawodników ulegną ewaluacji.

Na Mistrzostwach uczestniczyłeś w roli trzeciego bramkarza i w każdej chwili mogłeś zostać zgłoszony do składu reprezentacji. Jak się czułeś z tą rolą? Nie masz pretensji do selekcjonera, że Mistrzostwa właśnie w ten sposób dla Ciebie wyglądały?

Przede wszystkim uważam, że wielką sprawą jest reprezentowanie swojego kraju na arenie międzynarodowej. To wielkie wyróżnienie. Jeśli taka rola była mi pisana, to postanowiłem wywiązać się z niej najlepiej jak potrafię. Byłem zaangażowany w każdy trening, z uwagą wysłuchiwałem odpraw i analiz. Do mistrzostw fizycznie byłem przygotowany bardzo dobrze i cykl codziennych treningów (często dwa razy dziennie) znosiłem bezproblemowo. Poświęciłem wiele godzin przez ostatnie miesiące, by nie mieć sobie nic do zarzucenia w tym temacie. A łatwo nie miałem, gdyż kontuzja ręki, której się nabawiłem na dwa i pół miesiące przed mistrzostwami prawie mnie wyeliminowała z rywalizacji o miejsce w kadrze. Rywalizowałem o miejsce w bramce z Michałem Kałużą, który ma już jeden udział w Euro za sobą oraz Bartkiem Nawratem, który to z kolei jest już 136-krotnym reprezentantem kraju. To nie jest łatwa droga, ale podjąłem rywalizację. I wiadomo, że nie byłem szczęśliwy z tego powodu, że nie znalazłem się w tej końcowej czternastce. Ale też, podszedłem do tej informacji profesjonalnie i zamiast marudzić, starałem się pomagać w każdy inny możliwy sposób, jak już wspomniałem przez dobry trening, zaangażowanie, itp.

Jakie odczucia towarzyszyły Wam w szatni (wśród zawodników i sztab) po meczach – szczególnie z Chorwacją i Słowacją?

Niedosyt, to chyba słowo klucz. Każdy czuł, że to nie tak powinno sie skończyć. Myślę, że teraz każdy z zawodników siedząc w domu zastanawia się co mógł zrobić lepiej, by te mecze wyglądały inaczej.

Zawsze powtarzam, że do meczu trzeba się przygotować tak samemu, by nie móc sobie nic zarzucić po nim i powiedzieć, że zrobiło się wszystko, by być na 100%. Ktoś powie, że to trener odpowiada za wyniki, ale ja sam również jestem trenerem i widzę ten temat z dwóch stron. Tak jak trener musi zrobić wszystko, by przygotować zespół, tak i zawodnicy muszą zrobić podobnie. Nie rozliczam nikogo, bo to nie jest moim zadaniem. Ale chciałbym, by to wybrzmiało bardzo wyraźnie, że my zawodnicy mamy poczucie, że sami od siebie mogliśmy dać więcej.

Kibice Red Dragons szczególnie mogli cieszyć się z trafień Patryka Hołego. Jak reagowałeś na bramki kolegi z zespołu?

W momencie, gdy Patryk strzelił bramkę Zarko Luketinowi z Chorwacji bardzo się cieszyłem. Wówczas jeszcze czułem, że to spotkanie wygramy. Niestety potem okazało się, że to nie wystarczyło. W meczu ze Słowacją było podobnie. Wynik meczu przyćmił kolejną bramkę. Uważam, że Patryk zagrał pond stan, bo przecież nie pełnił roli zawodnika ofensywnego. Miał grać solidnie w obronie. To, że zakończył turniej z dwoma bramkami będzie smakowało na pewno bardziej po latach, gdy będzie wracał myślami do tego Euro. Życzę mu, by miał okazję jeszcze kilka na podobnej imprezie UEFA, czy FIFA dołożyć.

Czas na powrót na ligowe parkiety. Jakie cele stawiasz sobie w Red Dragons na drugą część sezonu?

Sezon zaczynamy od spotkań pucharowych. Chłopacy mieli cały miesiąc na przygotowania. My z Patrykiem, to już kompletnie byliśmy w treningu przez ten czas. Na drugą rundę powinniśmy być dobrze przygotowani. Postawię odważną tezę, że zaczniemy rundę wiosenną znacznie lepiej i to będzie dobry czas dla nas. Jeśli chodzi o cele, to nie będę ich określał dla siebie, czy drużyny. Raczej chce całemu mojemu zespołowi zaproponować wprowadzenie nawyku. Nawyku grania i podchodzenia do każdego meczu na maksymalnym przygotowaniu i skupieniu. Wówczas wspomniane w pytaniu cele określą się i ukażą same.