W końcu zwycięzcy!

Sobotni mecz pomiędzy Red Dragons Pniewy i BSF ABJ Bochnia rozkręcał się bardzo długo. Niech najlepszym przykładem będzie bezbramkowy remis po pierwszej połowie. Druga część, a w szczególności końcówka spotkania nabrała futsalowych barw.

Cel na mecz dla każdej drużyny zawsze ten sam – zwycięstwo. I tak oto, pniewianie ostatni raz wygrali prawie miesiąc temu 14 października. Bochnianie mogą pochwalić się lepszą statystyką, aczkolwiek w siódmej i ósmej kolejce musieli uznać wyższość Piasta Gliwice i GI Malepszy Arth Soft Leszno. Spójrzmy jeszcze na historię spotkań obu zespołów. Do tej pory mierzyły się dwukrotnie oczywiście miało to miejsce w poprzednim sezonie, a zwyciężali w nich gospodarze.

Na pierwszą groźną sytuację trzeba było czekać prawie siedem minut, ale to ona spowodowała następnie serię ciosów z obu stron. Najpierw potężnie Błaszyk uderzył na bramkę rywali, a tam Kevin Kollar pokazał swoje umiejętności i bardzo dobrą reakcję. Odbita piłka trafiła do Klatkiewicza, który posłał ją nad poprzeczkę.

Wszystko co ważne w tej połowie, a może i meczu, miało miejsce chwilę później po drugiej stronie parkietu. W polu karnym ręką zagrał Nikodem Krajewski. Błąd ten wychwycili sędziowie, którzy podyktowali krótki rzut karny. Jego egzekutorem został Sebastian Leszczak. Zamiary Reprezentanta Polski wyczuł Łukasz Błaszczyk i wynik pozostał bez zmian.

Wciąż na otwarcie worka z bramkami czekali kibice, którzy mogli oglądać coraz to więcej akcji. Wytrzymałość spojenia bramek sprawdzili przedstawiciele jednej i drugiej drużyny. W słupek trafiał zarówno Piotr Błaszyk z Red Dragons Pniewy i Łukasz Biel z BSF ABJ Bochania.

To powinno być 1:0! Pedro Pereira podał do Leszczaka, a ten minimalnie chybił. Nowy nabytek bochnian z tego sezonu, był bohaterem za to kolejnej akcji. Brazylijczyk po dwudziestu dwóch minutach w końcu zdołał pokonać Błaszczyka.

Przejęcie piłki od Minora Cabalcety, szybki rajd lewą stroną Błaszyka i jego samodzielna próba  strzału, mogła przynieść cenną korzyść bramkową. Niestety, dla gospodarzy tego spotkania, piłka nie wpadła do bramki. Dobrą pracę w defensywie wykonywał dzisiaj Wojciech Przybył, który był zdecydowanym wsparciem dla swojego goalkeepera.

Wtórując słowom komentatora sobotniego spotkania „Cóż to była za bramka”, można tylko pogratulować umiejętnościom technicznym Germana Romero, który posłał uderzenie nie do obrony, zaskakując formację obronną rywali. To oznaczało długo wyczekiwany dla gospodarzy remis.

Spotkanie nabrało barw w końcówce pojedynku. Kevin Kollar popełnił kosztowny błąd, faulując przeciwnika. Reakcja arbitrów była natychmiastowa. Podyktowanie krótkiego rzutu karnego. Do wykonania strzału podszedł Mateusz Kostecki i zrobił to niezwykle pewnie, a co najważniejsze skutecznie.

Cabalceta, Pereira, Cabalceta i gol! To było koronkowe rozegranie gry w przewadze. Piłka krążyła pomiędzy zawodnikami czym zmyleni zostali miejscowi. Goście grali za wszystko, trener nie chciał zadowolić się remisem, więc nadal pozostawił pięciu zawodników w polu. Taktyka tam samo jak przynosi korzyści, może przynieść też straty i to miało miejsce w 38. minucie. Zagranie Cabalcety do Surmiaka przejął Adrian Skrzypek, który posłał piłkę prosto do pustej bramki. Po końcowym gwizdku w hali słychać było okrzyki radości, ponieważ Red Dragons Pniewy w końcu dopisali punkty do ligowej tabeli.


RED DRAGONS PNIEWY – BSF ABJ BOCHNIA 3:2 (0:0)

Bramki: German Romero 33, Mateusz Kostecki 35, Adrian Skrzypek 38 – Pedro Pereira 22, Minor Cabalceta 35

tekst.: