Niesamowite emocje zakończoną minimalną porażką

Długo zanosiło się na niespodziankę w tym spotkaniu. Ostatecznie to Rekord Bielsko-Biała pokazał klasę i doświadczenie i pokonał Red Dragons Pniewy po dobrym i intensywnym spotkaniu.

Inauguracja dziesiątej kolejki nastąpiła w Pniewach. Faworytem tego starcia byli rzecz jasna goście. Tym bardziej, że w dotychczasowych osiemnastu pojedynkach  przeciwko Rekordowi Red Dragons tylko raz wygrał.

Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia. Już w czwartej minucie Mateusz Kostecki zdobył pierwszą bramkę w meczu kapitalnym i precyzyjnym uderzeniem z rzutu rożnego. Rekord odpowiedział momentalnie. Arbitrzy dopatrzyli się faulu Patryka Hołego na Pawle Budniaku. Z rzutu karnego pewnie uderzył Artur Popławski.

Jednak to nie podłamało Czerwonych Smoków. W jednej z kolejnych akcji najlepiej w zamieszaniu pod polem karnym odnalazł się Adrian Skrzypek, który dał powrotne prowadzenie dla gospodarzy.

Intensywność tego meczu trwała w najlepsze. Już w dziesiątej minucie Rekord miał już na swoim koncie pięć przewinień. Mimo ataków gości wynik wciąż był korzystny dla Red Dragons. Świetnie spisywał się Łukasz Błaszczyk, który dwoił i troił się w bramce. Ale i pniewianie mieli swoje szanse. Między innymi Kostecki czy Skrzypek mogli ponownie wpisać się na listę strzelców.

Rekord przed przerwą zdołał zdobyć bramkę wyrównującą. Jej autorem był Matheus Ferreira po akcji prawym skrzydłem. Dobra i otwarta pierwsza połowa zakończyła się remisem.

Druga odsłona zaczęła się od gry w ataku pozycyjnym Rekordu, również z wykorzystaniem bramkarza Krzysztofa Iwanka. Pniewianie ograniczyli się do grania z kontry. I w 26. minucie Red Dragons po raz trzeci w spotkaniu wyszli na prowadzenie. Ruletą a’la Zinedine Zidane popisał się Piotr Błaszyk, który minął obrońcę i zdobył bramkę.

Rekord przycisnął jeszcze bardziej, ale pniewianie dzielnie się bronili. A niespodziewanie w 33. minucie Czerwone Smoki ukąsiły po raz czwarty. Bramkę bezpośrednio z rzutu wolnego zdobył Kostecki.

Napór gości przyniósł efekt. Kontaktowe trafienie dla Rekordu zdobył Sebastian Leszczak. Chwilę później Stefan Rakic stanął przed szansą na trafienie z przedłużonego rzutu, ale przegrał pojedynek z Błaszczykiem.

Kiedy bramka dla Rekordu wisiała na włosku, to pniewianie ponownie zaskoczyli rywali. Bartłomiej Gładyszewski wykorzystał błąd w rozegraniu piłki i zdobył bramkę na 5:3.

W grze z wycofanym bramkarzem rekordziści zdobyli dwie bramki. Najpierw Rakic a później Kamil Surmiak zdołali doprowadzić do wyrównania.

Końcowe minuty niewiele zmieniły. Rekord dalej dążył do kolejnych trafień i ta sztuka im się udała. Michał Kubik w ostatniej minucie zdobył bramkę, która jak się później okazała była ostatnią w tym kapitalnym widowisku.

Rekord wygrał w Pniewach. Ale Red Dragons postawili trudne warunki wicemistrzom Polski. Rekordziści utrzymają prowadzenie w Futsal Ekstraklasie po tej kolejce. Pniewianie nie mają się jednak czego wstydzić, a co najwyżej mogą żałować, że nie udało się zdobyć choćby punktu.

RED DRAGONS PNIEWY – REKORD BIELSKO-BIAŁA 5-6 (2-2)

Bramki: Kostecki 4, 33, Skrzypek 5, Błaszyk 6, Gładyszewski 35 – Popławski 5, Matheus 19, Leszczak 35, Rakic 38, Surmiak 39, Kubik 40